Iwona Gralewicz-Wolny. „Nie chcę być przelotnie”

 Spis treści numeru 4/2016

„Nie chcę być przelotnie”

Wybudzony z letargu, wybór wierszy Dominika Opolskiego – urodzonego w 1946 roku poety, krytyka, eseisty i grafika – to kolejny tom w serii „Poeci Lublina” wydawanej przez Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”. Zgodnie z graficzną koncepcją tego cyklu książka utrzymana jest w wysmakowanej, minimalistycznej konwencji, którą trudno w tym wypadku interpretować inaczej niż jako kontrapunkt dla krzyżujących się, nawarstwiających i mnożących znaczeń utworów proponowanych czytelnikom do lektury i namysłu. Otrzymujemy oto przegląd twórczości lubelskiego poety obejmujący wiersze ze zbiorów Bohater (1977), Poczekalnia (1978) i Przechowalnia bagażu (1980), a także utwory rozproszone, publikowane między innymi w „Twórczości” i „Akcencie”.

Otwarcie tomu jest mocne i dokładnie przemyślane. Wiersz Tranzyt, oparty na chwycie liryki zwrotu do adresata, projektuje sytuację komunikacji czy wręcz konfrontacji z odbiorcą. Czytelnik, niejako wywołany tą formą do odpowiedzi, nie tylko staje się współbohaterem utworu, lecz także aktywnym uczestnikiem procesu formowania jego znaczeń. Tylko od nas zależy, jak odpowiemy na wyzwanie: „– Nie zrzucisz maski: Zabraknie ci sprytu”. To zestawienie maski i sprytu, który jest potrzebny do jej odrzucenia, stanowi zresztą zapowiedź ważnego wątku w poezji autora Wybudzonego z letargu. Wszak to właśnie przybranie maski jest zwyczajowo uznawane za akt przebiegłości. Opolski odwraca jednak ten układ, by wprowadzić nas w toczącą się na przestrzeni całego tomu grę z niestabilną tożsamością podmiotu. „Ty” liryczne to bowiem po części także „ja”, które bada swoje możliwości i granice, próbując przy tym rozeznać się w świecie, stanowiącym dla niego miejsce zamieszkania. Podstawowym doświadczeniem jest tu podwójność odzwierciedlona właśnie dualną formą lirycznego monologu. Takich „tranzytowych” przejść jest oczywiście w wierszach Opolskiego więcej. Bohater przemierza drogi między słowem a milczeniem, jawą a snem, prawdą a kłamstwem, światłem a cieniem. W wędrówkach tych nieodłącznym towarzyszem jest lęk. Powracają motywy pułapki, niepewności, pościgu. W takim kontekście zwrot do lirycznego „ty” otrzymuje kolejne znaczenie, stając się manifestacją wyobcowania, wewnętrznego dyskomfortu, poczucia niedopasowania do samego siebie:

(…) – Nikt nie potrafi
powiedzieć, że jest (ale nawet o tym
nie musi wiedzieć, bo i tak nie potrafi
rozpoznać – jak, gdzie i po co – że jeszcze jest).
(Uczucia zakaźne)

W wierszach Opolskiego mamy zatem do czynienia ze swoistym egzystencjalnym impasem. Życie jest wprawdzie drogą, tyle że taką, na której trudno o drogowskaz. Pojęcia układają się w binarne opozycje, aczkolwiek jedynie na poziomie języka, niejako wyłącznie na papierze. Tymczasem doświadczeniami potocznymi są błąd i niewiedza, rodzące się w przejściu pomiędzy poszczególnymi wymiarami:

I nadal nie wiesz co od kogo – murem
Trzeba oddzielić: Logikę czy wróżby
Abyś mógł wiedzieć – dokąd kto zabłądził.
(Przez język do gardła)

Na osobną uwagę zasługuje zamieszczony w tomie poemat Rażony pulsem. Obszerna forma, podzielona na dwadzieścia dziewięć części, skupia przywołane już przeze mnie wątki. I tym razem ważny jest rozkład osobowych ról. Poszczególne ogniwa utworu rozpisane zostały na kwestie wypowiadane przez „ja” zarówno w pierwszej, jak i w drugiej osobie, ale jest tu obecny również podmiot zbiorowy, którego słowa mają moc pokoleniowego manifestu. Towarzysząca lirycznym monologom aforystyczna aura to pochodna retorycznej – herbertowskiej z ducha – stylistyki, w jakiej utrzymany jest poemat. Słowa wiele tu ważą, a potoczność i kolokwialność nie mają wstępu do wiersza jako do wyprowadzonej z jednostkowych doświadczeń podmiotu uniwersalnej diagnozy egzystencjalnej o sile przesłania. Powraca też maska, tym razem jako maska pośmiertna, która potrafi / zbuntować przeciw sobie cały świat / żywych rozparcelować na wspomnienia – dowód na przenikanie się światów przed i po śmierci oraz świadectwo niemożności wytyczenia granicy między tym, co jest, i tym, co było. To także maska teatralna, która stawia mi pytanie: Dla kogo / zapadła kurtyna moich powiek Kto był aktorem, a kto / widzem? Czy spektakl skończony, czy trwa w zająknieniu? Ludzkie życie postrzegane jako teatralna sztuka to kolejna odsłona podwójności istnienia, jego ukrytego sensu, swoistej podszewki bytu. W obliczu niepewności wszystkiego możliwa jest tylko strategia retorycznych pytań, spośród których najmocniej wybrzmiewa to zadane w wierszu Poczekalnia I: „Czy jeszcze istnieje świat, w którym żyjemy?”. Pytanie na pozór absurdalne, samo w sobie narzucające twierdzącą odpowiedź, jest w istocie manifestacją odczuć zadającego je podmiotu, który nie potrafi się w tym świecie zadomowić. W zestawie poetyckich chwytów, z jakich korzysta Opolski, to właśnie paradoks zajmuje uprzywilejowaną pozycję jako formuła idealnie wyrażająca wszelkie sprzeczności i dylematy istnienia. W kolejnym utworze cytowane powyżej przewrotne pytanie otrzyma równie przewrotną odpowiedź: Jeszcze nam się nie narodził świat, w którym żyjemy (Rażony pulsem).

Bogusław Wróblewski w dopełniającym lekturę Wybudzonego z letargu interesującym posłowiu podpowiada czytelnikom możliwe tropy interpretacyjne. Ciało, światło, woda, oddech, krew, ruch, przestrzeń – to w ujęciu krytyka swoiste nici tematyczne przeszywające cały zbiór, na które warto zwrócić uwagę. Proponuję dodać do nich język, po części z uwagi na wspomnianą poetykę paradoksu, ale też z racji kształtu formalnego tej poezji, o którym będzie jeszcze mowa. Problematyka słowa i milczenia wraca w tomie po wielekroć, zarówno w kontekście mowy poetyckiej, jak i praktyki codziennej komunikacji. Artykulacja jest procesem świadomym, ale i bolesnym, jako że Między mną i moimi ustami postawiono mur graniczny / graniczący ze słowem, które krąży (tak brzmi incipit jednego z wierszy przedrukowanych z tomu Poczekalnia). Mówienie zostaje skojarzone z ciałem; aparat mowy, rozczłonkowany na wargi, język, zęby, nos, warunkuje, ale też problematyzuje komunikat, który rodzi się nie tylko w jaźni, ale i w ciele. Ta swoista wiwisekcja mowy jest kolejnym przejawem autoalienacji podmiotu. W jej wyniku powstaje wypowiedź jednocześnie moja i nie moja, której obcości nie oswajają pierwszoosobowe zaimki. Frapujący wątek komunikacyjnego impasu znajdziemy również we fragmentach – publikowanego w ubiegłym roku na łamach „Akcentu” – poematu Rondo:

Kim jestem, że tak źle
znoszę gwar samotności
To paradoks
ciszy i milczenia
głos przemyka się
między ścianami
tak unikam echa
potwierdzenia
świadomości,
że cokolwiek powiedziałem
Fałszowanie sensu
ujawnia nieprzewidziane
znaczenia, szok oczywistości dławi
knebel staje się
częścią pożywienia
jednak nie do przełknięcia

Rondo to najnowszy z wierszy Opolskiego zamieszczonych w omawianym zbiorze. Wyraźne w stosunku do starszych utworów skrócenie poetyckiej frazy tutaj wyjątkowo licuje z jej treścią. W takiej wydestylowanej formie dobitniej wybrzmiewa dramat podmiotu, a metafora knebla wyraziściej materializuje się w tkance wiersza. Oksymoroniczny „gwar samotności” ilustruje sytuację zakleszczenia bohatera między znaczeniami słów, podkreśla opresyjny wymiar językowej ekspresji, która spycha nadawcę w stronę milczenia. Paradoksalnie to właśnie tam poeta – tradycyjnie identyfikowany jako wirtuoz bądź rzemieślnik słowa – znajduje swe miejsce:

głuchota pozwala
słyszeć nieistniejącą
ciszę, otwiera
przestrzeń, w której
się mieszczę

Wiersze Dominika Opolskiego wymagają podejścia adekwatnego do poruszanej w nich problematyki. To nie są utwory, z którymi można obcować pobieżnie, między prasowym artykułem a modną powieścią. Wymagające wobec odbiorcy tak pod względem formy, jak i treści, dopominają się o uwagę i namysł, chcą być czytane raz jeszcze i jeszcze, nie tyle dla swej urody, ile dla wielopiętrowości znaczeń. Inkrustowane aforystycznymi frazami (co nie dziwi, zważywszy, że poeta jest także autorem zbiorów aforyzmów: Kto pyta błądzi z innymi z 1983 roku oraz Tresowanie przynęty z roku 1997), pozostawiają przestrzeń dla kolejnych odczytań i rewizji sensów. Obszerna, nierzadko kilkustronicowa forma liryków jest podyktowana skomplikowaniem i ważkością podejmowanych kwestii, ale też procesualnością ich rozbioru, którego zapis otrzymujemy. W interpretacji owego procesu ważną funkcję pełnią przerzutnie, często wprowadzane, aby zaburzyć tok wiersza i pobudzić odbiorcę do pracy z tekstem. Niekonwencjonalna organizacja wypowiedzi dotyczy także rozwiązań interpunkcyjnych, przede wszystkim częstego użycia pauzy, występującej tu w podwójnej roli: znaku zatrzymania refleksji w celu jej pogłębienia oraz sygnału dialogowej partii, będącej w istocie częścią wewnętrznego monologu. Jeszcze oryginalniej stosuje poeta dwukropek, którym czasami inicjuje wers, by zaburzyć zwyczajowy rytm lektury.

W konsekwencji wszystkich tych zabiegów czytelnik porusza się w labiryncie sensów, co rusz natrafiając na miejsca jakby znajome, choć inne. Podejmowane z różnych perspektyw próby oglądu świata wyłaniają wciąż nowe pytania, z czego wynika z kolei potrzeba rewidowania wcześniejszych wniosków, konieczność powracania do kwestii i wątków poddanych już wielokrotnej analizie. Ponawialność tematów i retoryczny styl, w jakim utrzymany jest cały wybór, potwierdzają związki twórczości Dominika Opolskiego z klasycyzmem jako nurtem nieustannie podejmującym namysł nad prawami ludzkiej kondycji. Takie praktyki poetyckie mają moc rytuału, który gwarantuje literaturze trwanie – w myśl zasady sformułowanej przez Jarosława Marka Rymkiewicza w manifeście Czym jest klasycyzm, iż Wiersz, który nie jest ponowieniem wzoru, czas niszczy szybko i skutecznie. Nie o przyszłą popularność tu jednak chodzi, lecz o imperatyw poszukiwania odpowiedzi, o ciążący na ludzkim gatunku obowiązek autorefleksji. Bo choć diagnozy są gorzkie, trudno o lepszy ślad naszego bycia w świecie.


Dominik Opolski: Wybudzony z letargu. Wybór wierszy. Posłowie Bogusław Wróblewski. Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”, Lublin 2016, ss. 83.