Wojciech Dunin-Kozicki
co zrobić z horyzontem niedomówień
budzę się i sprawdzam przez żaluzje
czy sekwencja wrażliwości w linie
wesołego napięcia zwisa nad ulicą
oczywiście mam jeszcze przed sobą
nie zdradzającą odruchów martwej
natury fontannę świeżego powietrza
przez którą widać nagie okna a może
tak podglądam poranek żeby złapać
dzień i do skórzanej torby lekarskiej
zabrać w czarną noc a może nie tylko
to zrobić na tle opuszczonych ramion
po obchodach domów w budowie bo
po okrążeniach rażących podtekstów
piwnic latem trzymających chłód na
rdzawym piasku zimą odmawiających
ciepła pracującym tu podwykonawcom
nieuchwytnych okazji trzeba coś zrobić
what to do with a horizon of omissions
[co zrobić z horyzontem niedomówień]
I wake up and check through the blinds
if the cascade of sensitivity
is still hanging on the high-cheer wires
of course, I still do have before me
the fountain of fresh air
unexpressive in its still life movement
through which I see naked window panes
or maybe I am only a voyeur of the day
netting its flutter and taking my collection
into the dark night or not only there
so as to do it against resigned shoulders
after my beat of unfinished houses because
after the whirl of blatant undercurrents of
basements that in summer steal the warmth
in the ruddy sand and in winter
deny it to working subcontractors of
fleeting opportunities it has to be done
przełożył Robert Mirski
motyl albo nóż (tłumaczenie ze słuchu sobie pewnych rzeczy na użytek własny)
automatyczny alarm nie wie że ktoś musi dojecha
żeby sprawdzi
czy nikt się nie włamał. nikt nie wie
czy Sokrates miał rację i co chciał powiedzie
przez
to czy tamto czego nie miał na myśli mówiąc o tym
z tego wyjeżdża autobus kierowca wysiada zostawia
otwarte drzwi pasażerowie cieszą się jest tak gorąco
że przyda się trochę świeżego powietrza a kierowca
idzie do baru zamawia mrożoną kawę i patrzy przez
szybę. jest tak spokojnie. tutaj zostanę – myśli sobie
po prostu tutaj zostanę. kiedy pasażerowie po niego
przychodzą postanawia jecha
dalej drogą naprzód
w dół pomiędzy krętymi alejami parku obok basenu
w którym małe grube dzieci i delfiny pływają razem
a knife or a butterfly (simultaneous interpreting of some things for personal use)
[motyl albo nóż (tłumaczenie ze słuchu sobie pewnych rzeczy na użytek własny)]
the alarm doesn’t know that somebody has to be there
to check that no one broke in. no one knows
if Socrates was right and what he meant by
this or that, what he didn’t mean by the other thing.
out rides the bus, the driver leaves the door
left open and passengers thank him it’s so hot
that some fresh air is welcome and the driver
goes to the bar orders a frozen coffee and looks through
the glass. it’s so quiet. I’m staying here – he thinks
I’m just going to stay here. when they come to get
him he decides to drive on still forward down
the road among the meandering park alleys by the pool
where small fat children swim with the dolphins
przełożył Robert Mirski