Anna Mazurek. Blisko, jeszcze bliżej

   

Spis treści numeru 4/2014

Blisko, jeszcze bliżej

 

W dniach od 25 do 30 czerwca 2014 roku redaktorzy „Akcentu” gościli na Węgrzech. Podróż odbyła się w ramach projektu „Twórcy za granicą – polskie rodowody, polskie znaki zapytania”, który już od 2003 roku – najpierw dzięki wsparciu Senatu RP, a potem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP – jest realizowany przez Wschodnią Fundację Kultury „Akcent”. Pobyt w Budapeszcie był niezwykle intensywny i obfitował w liczne spotkania, które umożliwiły z jednej strony zapoznanie się z osiągnięciami artystycznymi i intelektualnymi zrodzonymi w środowisku Polonii węgierskiej, a z drugiej strony zaprezentowanie lubelskiego środowiska literackiego i podejmowanych przez nie działań na rzecz polsko-węgierskiego zbliżenia.
O działalności Muzeum i Archiwum Węgierskiej Polonii opowiada jego dyrektor József Virágh. Katalogi wystaw przeglądają Elżbieta Kudyba, Anna Mazurek i Jarosław Wach. Fot. Kamil Kudyba

O działalności Muzeum i Archiwum Węgierskiej Polonii opowiada jego dyrektor József Virágh. Katalogi wystaw przeglądają Elżbieta Kudyba,
Anna Mazurek i Jarosław Wach. Fot. Kamil Kudyba

Inicjatorem i gospodarzem tej studyjnej podróży Polaków na Węgry był Konrad Sutarski, polski poeta mieszkający w Budapeszcie od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku1, tłumacz, reżyser filmów dokumentalnych, organizator i pierwszy wieloletni dyrektor Muzeum i Archiwum Węgierskiej Polonii, założonego w 1998 roku przez Ogólnokrajowy Samorząd Mniejszości Polskiej. Jest to pierwsza na Węgrzech instytucja polonijna, a zarazem jedyna obecnie na świecie placówka muzealna ukazująca wielowiekowe – religijne, kulturalne i gospodarcze – relacje polsko-węgierskie. Swą działalnością doskonale potwierdza przesłanie zawarte w powszechnie znanym powiedzeniu: Polak Węgier dwa bratanki, które – jak pisze Béla Pomogáts – nie jest pustą rymowanką wygłaszaną gdzieś w czasie biesiad, lecz dewizą uświęconą przez historyczne doświadczenia.
Takie właśnie wrażenie mieliśmy podczas zwiedzania muzealnej wystawy, o której wnikliwie i ciekawie opowiedzieli nam: Konrad Sutarski i József Virágh, obecny dyrektor muzeum. Niewątpliwie perłą ekspozycji jest kopia płaszcza koronacyjnego patrona Węgier, króla Władysława Świętego; jak dowiadujemy się – jedyna na Węgrzech, oryginał znajduje się w chorwackim Zagrzebiu. Ponadto szczególnie zapadły nam w pamięć: płótno Jana Styki, będące fragmentem Panoramy siedmiogrodzkiej, makieta Psałterza floriańskiego oraz polskojęzyczne wydawnictwa powstałe na Węgrzech podczas II wojny światowej.
Wystawa pokazuje na różnych płaszczyznach splatające się ze sobą dzieje Polski i Węgier, dwóch narodów, które – istniejąc w rejonie przepełnionym konfliktami politycznymi, etnicznymi i gospodarczymi – same prawie nigdy nie znalazły się w bezpośrednim konflikcie, wręcz przeciwnie: zawsze odnosiły się do siebie z taką sympatią, jakiej ludzki umysł nie jest w stanie pojąć, ani interes ludzki wyjaśnić. Jak podkreśla autor Na podwójnej ziemi, Muzeum i Archiwum Węgierskiej Polonii od wielu już lat systematycznie organizuje liczne przedsięwzięcia prezentujące niespotykany w historii duchowy związek dwóch narodów, pomagających sobie w potrzebie na przestrzeni wielu setek lat.
Prezentacja antologii liryki węgierskiej Jeszcze bliżej w Krajowej Bibliotece Obcojęzycznej w Budapeszcie. Konrad Sutarski, Jarosław Wach, Gábor Zsille i Teresa Worowska. Fot. Kamil Kudyba

Prezentacja antologii liryki węgierskiej Jeszcze bliżej w Krajowej Bibliotece Obcojęzycznej w Budapeszcie. Konrad Sutarski, Jarosław Wach,
Gábor Zsille i Teresa Worowska. Fot. Kamil Kudyba

Konrad Sutarski i József Virágh zwrócili uwagę na różnorodne formy działalności placówki, która nieustannie wzbogaca zbiory, organizuje liczne ekspozycje, prowadzi prace naukowo-badawcze, regularnie wydaje trójjęzyczne katalogi do wystaw czasowych oraz publikacje książkowe. Dlatego też nie dziwi fakt, że muzeum – choć jest instytucją bardzo jeszcze młodą – w 2003 roku zostało przyjęte w poczet międzynarodowej polonijnej organizacji „Stała Konferencja Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie”, skupiającej najznakomitsze tego rodzaju placówki, takie jak: Biblioteka Polska w Paryżu, Biblioteka Polska w Londynie, Muzeum Polskie na Zamku Rapperswill w Szwajcarii.
Jest to nie tylko instytucja ceniona w kręgach muzealników, ale również ciesząca się dużym zainteresowaniem zwiedzających, choć – jak podkreśla József Virágh – znajduje się w oddalonej nieco od centrum dzielnicy Kőbánya. Od Konrada Sutarskiego dowiedzieliśmy się, że dyrekcja muzeum – ze względu na zakres zbiorów i znaczenie podejmowanej problematyki – zabiega obecnie o przeniesienie siedziby do centralnej części Budapesztu. Miejmy nadzieję, że starania te zakończą się sukcesem, a placówka w nowym miejscu, bardziej dostępnym dla turystów i mieszkańców miasta, będzie mogła realizować swoją „podwójną” misję: prezentacji dziejów węgierskiej Polonii oraz przyjaźni polsko-węgierskiej, która jest bez wątpienia rzadkim fenomenem w Europie.
W dzielnicy Kőbánya działają liczne organizacje polonijne. Muzeum znajduje się tuż obok siedziby Ogólnokrajowego Samorządu Mniejszości Polskiej na Węgrzech, a jednocześnie niedaleko Domu Polskiego, będącego obecnie – razem z sąsiadującą z nim Polską Parafią Personalną – jednym z głównych ośrodków węgierskiej Polonii. Od 1998 roku jest własnością Stowarzyszenia Katolików Polskich pw. św. Wojciecha, które prężnie organizuje wystawy, koncerty, spotkania literackie. Od 1995 roku jest także organizatorem Dni Polskiej Kultury Chrześcijańskiej, stanowiących jedno z najważniejszych wydarzeń polonijnych na Węgrzech.
Prezentacja antologii liryki węgierskiej Jeszcze bliżej w Krajowej Bibliotece Obcojęzycznej w Budapeszcie. Fot. Kamil Kudyba

Prezentacja antologii liryki węgierskiej Jeszcze bliżej w Krajowej Bibliotece Obcojęzycznej w Budapeszcie. Fot. Kamil Kudyba

W przeddzień wizyty w muzeum, 26 czerwca, odbyła się pierwsza na Węgrzech prezentacja polskojęzycznej antologii liryki węgierskiej Jeszcze bliżej, zorganizowana przez Związek Pisarzy Węgierskich i redakcję miesięcznika literackiego „Magyar Napló”. Ze strony organizatorów uczestniczyli w niej: János Oláh – autor wielu tomów poezji i prozy, od 1994 roku redaktor naczelny miesięcznika „Magyar Napló”, Teresa Worowska – znakomita tłumaczka literatury węgierskiej, oraz wspomniany Konrad Sutarski. Rolę moderatora pełnił Gábor Zsille, poeta, który w swojej twórczości niejednokrotnie inspiruje się polską literaturą i kulturą, tłumacz wierszy m.in. Haliny Poświatowskiej, Czesława Miłosza, Adama Zagajewskiego, Bohdana Zadury. W dużej mierze dzięki jego serdeczności i zaskakującym niekiedy pytaniom oficjalne spotkanie, zorganizowane w okazałej sali konferencyjnej Krajowej Biblioteki Obcojęzycznej, przerodziło się niepostrzeżenie w swobodną rozmowę o antologii, działalności redakcyjnej „Akcentu”, a także… Czechowiczu, lubelskich legendach i mitach oraz naszych pierwszych wrażeniach z pobytu w Budapeszcie.
Jarosław Wach, sekretarz redakcji „Akcentu”, opowiedział o historii i podstawowych założeniach pisma, które od początku swego istnienia zwraca szczególną uwagę na problematykę pogranicza kulturowego. Od wielu lat podejmuje liczne działania związane m.in. z upowszechnianiem kultury węgierskiej; jak podkreślił nasz redakcyjny kolega: żadne inne polskie czasopismo literackie nie poświęciło Węgrom tyle uwagi. Początki zainteresowania literaturą i kulturą „bratanków” znad Dunaju sięgają połowy lat osiemdziesiątych, kiedy ukazał się monograficzny numer „Akcentu”, zatytułowany „Węgrzy i o Węgrach” (1986, nr 1). Również w późniejszych latach tematy węgierskie pojawiały się na łamach lubelskiego kwartalnika niemal każdego roku: systematycznie omawiano istotne zjawiska we współczesnej węgierskiej kulturze, a także niektóre zagadnienia wspólnej polsko-węgierskiej przeszłości.
Przez cały czas bardzo ważną rolę odgrywały bezpośrednie, osobiste kontakty umożliwiające wymianę opinii na temat najciekawszych zjawisk artystycznych i literackich. Jarosław Wach podkreślił szczególne znaczenie przyjaźni z Istvánem Kovácsem, poetą, pisarzem, historykiem, najlepszym ambasadorem kultury polskiej na Węgrzech i węgierskiej w Polsce. Zwrócił również uwagę na współpracę „Akcentu” z węgierskimi instytucjami i pismami literackimi, przede wszystkim zaś z miesięcznikiem „Magyar Napló”. Dzięki tej współpracy, wspieranej przez Fundusz Wyszehradzki, ukazały się ostatnio na Węgrzech m.in. tomy wierszy Bohdana Zadury i Wacława Oszajcy.
Podczas spotkania najwięcej uwagi poświęcono prezentacji antologii Jeszcze bliżej, która stanowi kolejny owoc wieloletniego zainteresowania redakcji „Akcentu” literaturą węgierską2. Redaktorzy i współpracownicy lubelskiego kwartalnika – Jarosław Wach, Elżbieta Kudyba, Anna Mazurek – opowiedzieli o okolicznościach powstania tego tomu, zwracając również uwagę na zagadnienie recepcji współczesnej liryki węgierskiej w Polsce.
O literaturze polskiej i węgierskiej w Krajowej Bibliotece Obcojęzycznej w Budapeszcie rozmawiają János Oláh, Teresa Worowska i Erzsébet Szenyán. Fot. Kamil Kudyba

O literaturze polskiej i węgierskiej w Krajowej Bibliotece Obcojęzycznej w Budapeszcie
rozmawiają János Oláh, Teresa Worowska i Erzsébet Szenyán. Fot. Kamil Kudyba

Paradoksalnie, chociaż Węgrzy są „narodem poetów” i – jak pisał Jerzy Robert Nowak – w żadnym innym kraju nie było takiej wszechwładzy poezji w życiu umysłowym, węgierska poezja nie jest w Polsce zbyt dobrze znana. W przeciwieństwie do współczesnej węgierskiej prozy, która ma ostatnio zdecydowanie więcej szczęścia na polskim rynku wydawniczym, zwłaszcza po przyznaniu w 2002 roku literackiej Nagrody Nobla Imre Kertészowi. Tymczasem lirykę naszych „bratanków” znad Dunaju przybliża obecnie kilka zaledwie – choć bardzo znaczących – wyborów poetyckich, opracowanych przez Jerzego Snopka, Bohdana Zadurę, Jerzego Roberta Nowaka i Konrada Sutarskiego. Ponadto w 2013 roku ukazała się wspomniana antologia nowej liryki węgierskiej Jeszcze bliżej. Zostały w niej zamieszczone wiersze dwunastu autorów, urodzonych po 1971 roku, których utwory były wcześniej drukowane przez cztery lata w kolejnych tomach „Akcentu”. W przeciwieństwie zatem do poprzednich antologii, prezentujących prawie wyłącznie twórczość autorów starszego pokolenia, lubelska publikacja przybliża czytelnikom młode, bardzo interesujące, a w Polsce jeszcze nieznane pokolenie węgierskich poetów.
W dyskusji podkreślono różnorodność problematyki, środków wyrazu oraz rozmaitość nastrojów, charakteryzującą teksty zamieszczone w antologii. Znajdziemy wśród nich zarówno opisy życia rodzinnego i domowej powszedniości, jak też refleksje o miejscu jednostki wobec historii i doświadczeń minionych pokoleń, dialog człowieka z Bogiem, a także rozważania związane z przemijaniem, gdyż – jak czytamy w wierszu Noémi László – Nikniemy wedle rozkazu mistrza ceremonii. / Bezustannie. Choć w tomie dominuje liryka bezpośrednia, osobista (Gábor Zsille, Laura Iancu, Noémi László), nie zabrakło też utworów np. o wyraźnych inspiracjach kulturowych (Zoltán Csehy).
Przed Domem Polskim w Budapeszcie. Jarosław Wach, Monika Molnárné-Sagun, Kamil Kudyba, Elżbieta Kudyba, Anna Mazurek, Konrad Sutarski. Fot. Wawrzyniec Marek Rak

Przed Domem Polskim w Budapeszcie. Jarosław Wach, Monika Molnárné-Sagun, Kamil Kudyba, Elżbieta Kudyba,
Anna Mazurek, Konrad Sutarski. Fot. Wawrzyniec Marek Rak

Teresa Worowska zwróciła uwagę na zróżnicowany poziom wierszy. Zauważyła, że w lubelskiej publikacji obok wyrazistych, w pełni już ukształtowanych osobowości twórczych pojawili się autorzy, którzy wciąż jeszcze poszukują swojej własnej dykcji poetyckiej. Zdaniem Worowskiej wśród twórców prezentowanych w antologii zdecydowanie wyróżnia się János Lackfi – poeta, o którym nie da się zapomnieć. Jego utwory – żywe, spontaniczne, a jednocześnie wycyzelowane – umiejętnie łączą codzienność z refleksją dotykającą rzeczy ostatecznych, ukazując coś, co jest właściwe niektórym węgierskim piosenkom ludowym: sposób, w jaki poezja fastryguje ziemię z niebem.
Tłumaczka wspomniała również o ciekawej szacie typograficznej książki, a także reprodukcjach dzieł węgierskich artystów plastyków, które stanowią interesujące dopełnienie wierszy, świadcząc o dużej wrażliwości i umiejętności przekuwania w obraz lirycznego napięcia. Można jedynie żałować, że w spotkaniu nie uczestniczyli autorzy prac plastycznych, gdyż ich obecność mogła zaowocować ciekawą dyskusją na temat wizualno-poetyckiego pogranicza: mariażu słowa i obrazu oraz wzajemnych kontaktów między „różnymi gatunkami” sztuk.
Obecni na spotkaniu poeci, Márton Falusi i Gábor Zsille, przeczytali swoje wiersze w oryginale, a następnie te same utwory zostały zaprezentowane w języku polskim. Wysłuchanie dwujęzycznej recytacji sprowokowało zebranych do rozmowy o tym, na ile tłumaczom udało się zachować charakterystyczny rytm oryginalnego tekstu, oddać niebywałą muzyczność i rytmikę języka węgierskiego. Pytanie to posiada szczególne znaczenie ze względu na fakt, że język polski i węgierski należą do różnych grup językowych. Są to zatem pod względem brzmieniowym dwa całkowicie odmienne światy, co dla mediujących między nimi tłumaczy stanowi duże wyzwanie, gdyż – jak zauważa Jerzy Snopek, autor znakomitych przekładów liryki węgierskiej – dźwięk wiersza w jednym języku może mieć dźwięk dzwonu, w innym – sygnaturki. Rozważając różnorodne problemy translatorskie, uczestnicy spotkania wyrazili jednocześnie nadzieję, iż tłumaczom wierszy zamieszczonych w antologii udało się dochować wierności duchowi poetyckiemu oryginału.
O działalności Muzeum i Archiwum Węgierskiej Polonii opowiada jego dyrektor József Virágh. Katalogi wystaw przeglądają Elżbieta Kudyba, W Domu Polskim. Monika Molnárné-Sagun. Fot. Kamil Kudyba

O działalności Muzeum i Archiwum Węgierskiej Polonii opowiada jego dyrektor József Virágh. Katalogi wystaw przeglądają Elżbieta Kudyba,
W Domu Polskim. Monika Molnárné-Sagun. Fot. Kamil Kudyba

Z nieco innej perspektywy spojrzał na wybór liryki Jeszcze bliżej Konrad Sutarski, podkreślając z satysfakcją, że w tomie zostały zamieszczone nie tylko wiersze poetów z Republiki Węgierskiej, ale również tworzących poza jej granicami. W pewnym sensie zatem lubelska publikacja stanowi ziszczenie marzenia Sutarskiego o antologii, która będzie obejmowała całość dawnych – istniejących do 1920 roku – obszarów historycznych Węgier. Przez wiele lat było to marzenie niezrealizowane, choć autor Na podwójnej ziemi podejmował wiele działań zmierzających w tym kierunku. W 1985 roku wydał antologię Przepowiednia czasu twego, prezentującą zasadniczy kanon współczesnej poezji węgierskiej, niestety, wyłącznie krajowej, gdyż niemożliwe było wówczas uwzględnienie utworów węgierskich poetów mniejszościowych i emigracyjnych. Dlatego w 1991 roku opublikował wybór wierszy Jak daleko, jak blisko (drugie wydanie: Jak blisko, 2007), tym razem zapoznając polskiego czytelnika z poezją węgierską stworzoną poza granicami macierzystego kraju. W najbliższym czasie planuje wydać antologię, w której obok siebie zamieszczone zostaną wiersze zarówno poetów „krajowych”, jak też mieszkających na dawnych ziemiach węgierskich, obecnie należących do Rumunii, Słowacji, Serbii, Ukrainy, a także przebywających na emigracji w USA, Kanadzie i Anglii. Zdaniem Sutarskiego lubelska publikacja daje nadzieję, że jesteśmy „coraz bliżej” realizacji tego zamierzenia, bardzo istotnego w przypadku Węgrów, którzy stanowią obecnie najliczniejszą w Europie mniejszość, żyjącą w innych, głównie ościennych krajach.
To tylko niektóre spośród wielu wątków podejmowanych przez uczestników spotkania – bardzo interesująca była również wypowiedź Jánosa Oláha na temat wspólnoty losów historycznych Polski i Węgier, a także próby wyodrębnienia differentia specifica współczesnej liryki węgierskiej. Dyskusja, w której wzięli udział licznie przybyli przedstawiciele miejscowej Polonii, stała się zatem bardzo dobrą okazją do poruszenia różnorodnych problemów i zagadnień, rozwijanych także po zakończeniu spotkania, podczas prywatnych rozmów prowadzonych w kuluarach.
Kolejne spotkanie odbyło się 29 czerwca w Domu Polskim. Poprowadził je Konrad Sutarski, którego twórczość – popularna w środowisku węgierskiej Polonii, a czytelnikom w Polsce znana m.in. z łamów „Akcentu” – stała się ważnym tematem dyskusji, wzbudzając duże zainteresowanie publiczności. W spotkaniu wzięła udział Monika Molnárné-Sagun, prezes Stowarzyszenia Katolików Polskich na Węgrzech pw. św. Wojciecha. Uczestniczył w nim także Wawrzyniec Marek Rak – poeta, fraszkopisarz, współzałożyciel Polskiego Stowarzyszenia Kulturalnego im. Józefa Bema w Győr, członek Forum Twórców Polonijnych na Węgrzech oraz Kieleckiego Oddziału Związku Literatów Polskich.
Redaktorzy „Akcentu”, prezentując antologię Jeszcze bliżej, zwrócili uwagę na różnorodność tematyczną charakteryzującą zamieszczone w niej wiersze. Mówili również o pracy translatorskiej, której w tym przypadku podjęli się nie tylko wytrawni tłumacze, lecz przede wszystkim poeci wspierani przez doświadczonych filologów, znających bardzo dobrze język węgierski. Łamy antologii stały się zatem miejscem spotkania poetów polskich i węgierskich, umożliwiły swoisty dialog wrażliwości, który na żadnym innym terytorium nie może dokonać się w takim wymiarze, jak właśnie w poezji, będącej „mową najgłębszego porozumienia”. Warto przypomnieć słowa wypowiedziane wiele lat temu przez Gyulę Illyésa, które nadal zachowują aktualność: poeci, niezależnie od swojej przynależności narodowej, to ludzie, wbrew pozorom najbardziej rozumiejący się. Przecież najszybsza wymiana nowych wynalazków następuje pomiędzy poetami, bez praw licencyjnych. Dzisiaj my, poeci, rozumiemy się jak nigdy dotąd.
Podczas spotkania przedstawiono interesujące projekty dalszych przedsięwzięć, które mogłyby stać się kontynuacją poetyckiego dialogu. Monika Molnárné-Sagun wystąpiła z propozycją, aby w ramach kolejnej edycji Dni Polskiej Kultury Chrześcijańskiej zorganizować spotkanie młodych węgierskich twórców z filologami i poetami tłumaczącymi ich wiersze na język polski. Byłaby to doskonała okazja – podkreśliła – do wzajemnego poznania, wymiany doświadczeń, a także dyskusji na temat współczesnej liryki węgierskiej i polskiej.
Następnego dnia odwiedziliśmy XIII dzielnicę Budapesztu, zwaną też „Ziemią Aniołów”. Jak dowiadujemy się od naszego cicerone Konrada Sutarskiego, na początku XX wieku powstało tam jedno z centrów krajowego przemysłu maszynowego; był to region uprzemysłowiony, noszący znamiona wczesnego kapitalizmu i stąd właśnie ironiczna nazwa „Angyalföld”.
Przemierzaliśmy „Ziemię Aniołów”, tropiąc przede wszystkim polskie ślady. Naszym głównym celem było zapoznanie się z działalnością dzielnicowego Samorządu Mniejszości Polskiej – jedynej obecnie organizacji polonijnej działającej na terenie XIII dzielnicy. Opowiedziała nam o niej Alicja Korupczyńska-Nagy, polonistka i dziennikarka, dwukrotna prezes Polskiego Stowarzyszenia Kulturalnego im. Józefa Bema (1997-2003), obecnie zaś przewodnicząca dzielnicowego Samorządu Mniejszości Polskiej. Rzeczowo, a zarazem z dużym zaangażowaniem przedstawiła liczne i różnorodne działania kulturalne, takie jak organizowanie wydarzeń teatralnych, wyjazdów do Polski czy spotkań Klubu Językowego. Bardzo ważną inicjatywą stowarzyszenia są również corocznie przygotowywane Dni Mniejszościowe, podczas których prezentuje się m.in. narodowość polska.
Alicja Korupczyńska-Nagy okazała się skarbnicą wiedzy nie tylko w zakresie spraw dotyczących węgierskiej Polonii, ale także życia i twórczości mistrza polskiego reportażu Melchiora Wańkowicza. W latach 70. pracowała ona jako sekretarka autora Ziela na kraterze, miała więc doskonałą okazję, by dobrze poznać środowisko i styl życia pisarza oraz meandry jego skomplikowanej osobowości. Podczas spotkania w siedzibie Samorządu Mniejszości Polskiej bardzo zajmująco opowiadała o warsztacie twórczym Wańkowicza i atmosferze panującej w jego domu. Pozostaje żywić nadzieję, że Alicja Korupczyńska-Nagy zdecyduje się kiedyś na opublikowanie tych wspomnień – doprawdy warto przedstawić czytelnikom barwny dokument opisujący osobowość wielkiego reportażysty i równie wielkiego egocentryka; człowieka trudnego, pełnego sprzeczności, który jednak potrafił sprawić, że życie w jego towarzystwie nigdy nie było nijakie.
Pobyt w Budapeszcie stanowił doskonałą okazję do zapoznania się ze strukturą i działalnością węgierskiej Polonii. Obecnie w kraju nad Dunajem funkcjonuje ponad 70 organizacji polonijnych. Są wśród nich zarówno polskie samorządy mniejszościowe, jak też organizacje społeczne o korzeniach sięgających jeszcze XIX wieku. Konrad Sutarski, porównując bogactwo współpracujących ze sobą instytucji do istnienia „stu kwiatów w jednym ogrodzie”, podkreślił, że wzajemne wspieranie się i uzupełnianie decyduje o rzeczywistej sile polskiej społeczności na Węgrzech, która – choć liczy zaledwie 10-12 tysięcy osób – w ostatnich dziesięcioleciach wypracowała podstawy kulturalnej autonomii.
Od naszego przewodnika usłyszeliśmy o wielu bardzo różnorodnych inicjatywach artystycznych i literackich, a także twórcach, będących obywatelami „podwójnego kraju”, którzy równie mocno i intensywnie odczuwają to, co polskie, i to, co węgierskie, niejednokrotnie uczestnicząc w realizacji przedsięwzięć kulturalnych ważnych dla obu narodów. Niektórych z nich poznaliśmy osobiście, o innych zaś uzyskaliśmy sporo zajmujących opowieści, jeszcze bardziej rozbudzających naszą ciekawość.
Jednym z takich artystów działających na pograniczu polsko-węgierskim jest Ryszard Ludomir Kruza, pianista, wibrafonista, aranżer i teoretyk jazzu. Już na przełomie lat 50. i 60. był w Trójmieście animatorem życia muzycznego, kompozytorem i wykonawcą muzyki dla wielu znanych teatrów i kabaretów. Szybko też został uznany za czołowego wibrafonistę Europy. W 1968 roku wyjechał na Węgry, gdzie nadal nieprzerwanie komponuje muzykę dla zespołów z całego świata oraz muzyków jazzowych i rozrywkowych Węgier. Napisał także – razem ze swoim uczniem i przyjacielem Gaborem Banaym – pierwszą na Węgrzech, a prawdopodobnie i w Europie Wschodniej, książkę o syntezatorach. Co podkreślali nasi rozmówcy, Kruza to nie tylko bezkompromisowy muzyk, który walczy z fałszywym pojmowaniem istoty jazzu, a za swoją podstawową maksymę artystyczną uznaje „pęd do nieznanego”, lecz również poeta i myśliciel, z czasem coraz bardziej zdecydowanie zwracający się w kierunku surrealizmu.
To niesłychanie budujące, że w Budapeszcie, w środowisku węgierskiej Polonii, zrodziło się i nadal powstaje tyle ciekawych wartości artystycznych i intelektualnych, że na tej „podwójnej ziemi” tak wiele osób działa na rzecz wzajemnego wzbogacania kultur, przełamywania stereotypów oraz pojednania i porozumienia pomiędzy narodami, że mogliśmy poznać tylu ludzi, którzy – podobnie jak „dobry duch” naszej podróży, Konrad Sutarski – stworzyli w swojej wyobraźni „kraj niejako podwójny”: swoisty odpowiednik Polsko-Węgier, państwa istniejącego za czasów Ludwika Węgierskiego czy Władysława Warneńczyka.

_________________

1Twórczość Konrada Sutarskiego była kilkakrotnie prezentowana na łamach „Akcentu”, ostatnio w numerze 2 z 2014 r.
2Jeszcze bliżej. Antologia nowej liryki węgierskiej. Wybór, wstęp i opracowanie Bogusław Wróblewski. Wschodnia Fundacja Kultury „Akcent”. Lublin 2013. Zob. omówienia w „Akcencie” nr 1 z 2014 r.