Kamila Dzika-Jurek. Mała planeta

Spis treści numeru 3/2024

Mała planeta

Odkrycia literackie nie powstają z mody, powstają przeciw modzie. Tworzą je pisarze na własny rachunek, wśród śmiechu kiperów. Te słowa na początku lat 60. XX wieku napisał Jan Błoński, znakomity historyk literatury, krytyk i wnikliwy obserwator ówczesnego życia literackiego. Błoński, poza świetnym warsztatem, miał dobrą intuicję – a to być może rzecz w profesji krytyka najważniejsza. Potrafił wskazać fałsze i sztucznie wykreowane mody w świecie literatury (przywołana tu opinia wybrzmiała na marginesie jego gorzkich refleksji o pokoleniu „Współczesności”). Nie należał do tych, którym łatwo zaimponować, a przy tym był obdarzony wyjątkowym słuchem krytycznoliterackim. W jego tekstach widać, jak dużą wagę przykładał do melodii języka czytanych autorów (np. analizując wiersze Białoszewskiego czy Grochowiaka) i jak przekładało się to na ocenę ich dzieł. Słowo „moda” budziło nieufność Błońskiego i skłaniało go do jeszcze uważniejszej lektury – bywało, że w posługiwaniu się nim wietrzył podstęp kierującego się względami towarzyskimi grona krytyków (co dziś, w erze dominacji mediów społecznościowych, jest już zjawiskiem tak częstym, że co rusz stawiamy niezależność ocen krytycznych pod znakiem zapytania). Dla krakowskiego literaturoznawcy nie było autora niemodnego i zbyt anachronicznego – szukał przede wszystkim objawień, niepospolitych talentów, oryginalnego stylu i nowych, nieznanych rytmów.

Takim poetą „własnym”, piszącym od lat poza algorytmami modnych tematów i środków wyrazu, jest Piotr Szewc. Jest w jego liryce rodzaj niezwykle rzadkiej we współczesnej poezji konsekwencji w uświadamianiu czytelnikom, że wiersz może stanowić miejsce sensu stricto – przestrzeń uszykowaną specjalnie dla kogoś lub czegoś (Miejsce – taki tytuł nadał poeta swojemu poprzedniemu tomowi, wydanemu w 2022 roku). Wszelkie rzeczy – również takie błahostki, takie „nic” egzystencjalne jak kamyk, promień słońca, liść opadły przed chwilą z drzewa – w twórczości Szewca szukają dla siebie azylu, walczą o trwałość. A jednocześnie autor dba, by relacja między tym, co wydobyte z wyobraźni i pamięci, a znalezionym dla tego słowem była jak najczystsza. Najbardziej solenna, bo nietrwałość istnienia trzeba czymś zrównoważyć.

Zdaję sobie jednak sprawę, że takiego rodzaju wysiłki nie przełożą się na wysoką pozycję we współczesnych rankingach literackich w gazetach i social mediach. Głos autora Po nitce na dzisiejszej agorze poetów jest głosem cichym, choć nieustępliwym, uparcie wołającym o to, czego już zmysłowo nie ma, ale gdzieś przecież istnieje. Nieważne, czy „to” ukrywa się w pamięci ludzkiej, w powidokach przeszłości, które nawiedzają umysł (na jawie i we śnie), czy swoje źródło odnajduje przede wszystkim w wyobraźni. Dźwięki i głosy z przeszłości, sylwetki zmarłych już bliskich i sąsiadów, dawne drobne sprawy porządkujące ludzkie dni, nocne tajemnice ogródków i sadów prowincji – a więc cały ten świat, który autor z Zamościa opisuje w swoich książkach w zasadzie niezmiennie od czterdziestu lat (nie tylko w poezji, lecz również w prozie – w powieściach Zagłada, Zmierzchy i poranki, Bociany nad powiatem, opublikowanych kolejno w roku 1987, 2000 i 2005), żyje w którejś z tych przestrzeni i ma do powiedzenia coś ważnego.

Od tego zaczyna się również nowy tom: Zielony anioł i inne oktostychy, wydany w listopadzie 2023 roku. W wierszu Ósme piętro – tekście ważnym, skoro Szewc umieścił go także na skrzydełku okładki – autor napisze, a raczej wyzna sekretnie w zakończeniu: Budzi się co umarło ma coś do zrobienia / Dopisze dwa wyrazy w księdze przeznaczenia. Utwór opowiada o przeprowadzce poety do Warszawy i jego mieszkaniu na tytułowym ósmym piętrze, na które co dzień wnosi on swoje „wspomnienia kulawe” – z czasu dzieciństwa i dorastania w rodzimym Zamościu i na Lubelszczyźnie. Te wspomnienia nie są jednak li tylko obrazami z przeszłości, które zjawiają się w umyśle uruchomione jakimś impulsem. Stanowią raczej – i właśnie na tę szczególną cechę poezji Szewca warto zwrócić uwagę w każdym z jego poprzednich tomów: w Światełku (2017), Po nitce (2021) i we wspomnianym już Miejscu (2022) – osobny świat, który trwa gdzieś poza powszednim porządkiem życia, by nagle skądś się wyłonić. „Obudzić”, wyjść z mroku, z innej przestrzeni, w której na co dzień to wszystko żyje, płynie i miesza się ze sobą, aby w pewnym momencie ponownie pokazać się podmiotowi wiersza we śnie albo innym sposobem (I wszystko popłynęło świat schował się w mroku / Znów się kiedyś pokaże w snu otwartym oku – pisze poeta w utworze Nieostre przeźrocza z nowego tomu).

Domostwem tego wszystkiego są sen, wyobraźnia i pamięć. Trzy siły, których wspólna praca w wierszach autora Cienkiej szyby owocuje fenomenem, dziś w zasadzie niezdarzającym się w poezji – wspaniałym odczuciem metafizyki. A jednocześnie nie jest to twórczość ani naiwna, ani prostolinijna, bowiem poezja, która świadomie zanurza się w ciemności, oczyszcza się z ewentualnego infantylizmu i sztubactwa. Toteż lirykę Piotra Szewca przenika to, co najważniejsze: tajemnica łączenia się życia i śmierci, boskiej opieki nad światem. W dobre wchodzi tu złe, w jasne – ciemne:

Liczyć rozszczebiotane wśród czereśni szpaki
Wypatrywać czy słońce daje Czołkom znaki

Zajrzeć w oko rumianku zobaczyć źrenicę
A w niej dnia lipcowego ciemną tajemnicę

Słowo „tajemnica” – tytuł tego wiersza – pojawia się w Zielonym aniele kilka razy. I zawsze jest powiązane z czymś ciemnym, a czasem – jak w lirykach Czarna chwila, Rzeka błękitu, Czwarty kamień – wprost określonym jako czarne. Czy chodzi o lęk przed śmiercią albo samą śmierć – czy tym byłaby „czarna nornic chwila” z wiersza Czarna chwila? A może o tajemnicę wiecznej przemiany w przyrodzie: życia w śmierć i śmierci w życie? O biologiczny rytm, w którym istotną rolę odgrywa naprzemienność jasnego i ciemnego, dziennego i nocnego, marnego czasu zimy i wybujałego czasu lata? Albo też o tak czy siak pojętą ostateczność? W utworze Stracone godziny skowronek odmawia nowennę / W intencji mrówek tajemnicy ciemnej. W wierszu Krecia tajemnica księżyc swoim blaskiem odkrywa przypadkiem sekret, który chciałyby schować przed innymi, krety-mnisi: Piwo pod trawą warzą grają w karty / Dom czarnych mnichów całą noc otwarty.

W Zielonym aniele dominują ożywienie i antropomorfizacja. Krety warzą piwo, słońce „mruży oko” (Listek akacjowy), kwiaty mogą drżeć z chłodu (Kilka dni prawie chwila) lub słyszeć (Listek na listku), bocian to agronom – bada wiosną pole / Wybiera miejsce na mak i fasolę (Kudłate zwierzę). Autor sięga po obrazowanie pierwotne (dziecka), bo dzięki temu, jak w baśniach, można pokazać sekretną jedność bytu, nauczyć empatii i uważności na braci mniejszych. Dopisać dla świata niesłyszalnego i mało na co dzień widocznego interesującą fabułę. Dlatego powaga miesza się u Szewca z wyrafinowanym humorem, tkliwość wobec piękna z poczuciem, że to piękno w końcu zmarnieje i odejdzie. Że kwiatów zawsze będzie za mało (Bławatki bratki). Że tak naprawdę konstrukcja świata jest delikatnym mechanizmem i spajają ją jedynie wątłe nitki łączące wiele istot. Jednym dane jest życie, innym śmierć (Jedna nitka), ale pomimo tego, że ta ostatnia zbiera w Zielonym aniele swoje zwykłe żniwo, całość istnienia – ludzie, rośliny, zwierzęta, a nawet przedmioty – poeta wpisuje w porządek wieczności. Bo czy w obrazie kolejno następujących po sobie pokoleń życie nie trwa jako jedno (Świat stoi w miejscu i w ruchu się zmienia / Z nim przemijają jeży pokolenia – czytamy w liryku Jeż i sad)? Znajdując w świecie swoich wierszy dla każdej, nawet najmniejszej rzeczy jakieś własne terytorium, poeta zanurza ów świat w czymś trwałym. Każde ziarnko piasku czy maku jest tutaj policzone, ma swoje miejsce w boskim planie – jakieś oko je śledzi, jakiś „polny Bóg” zauważa. A jeśli świat przemija, to da się w tym przemijaniu usłyszeć spokojny rytm kołysanki: „Kołysały się maki, przemijały światy” (na marginesie: czy to nie jest wybitnie piękna fraza? Który ze współczesnych poetów może się taką pochwalić?).

Językowy kształt Zielonego anioła ujmuje wyjątkową delikatnością, to na niej autor od lat buduje swoją poezję. Spójrzmy na tytuły jego wcześniejszych tomów: Cienka szyba, Światełko, Po nitce. Z języka polskiego zamojski poeta wybiera to, co skromne, każdą zgłoskę długo waży, celując w sam środek dźwięków. Nawet komentarze do wierszy zamieszczone na końcu tomu – a ich obecność będzie dla czytelników Szewca wielką niespodzianką! – opatrzone zostały tytułem nacechowanym właściwą autorowi wstrzemięźliwością: Trzy grosze. Poeta dopisuje tu do swoich liryków prawdziwe historie, wyjaśnia słowa, rysuje sylwetki bliskich mu ludzi z przeszłości, tym samym ratując świat, którego już nie ma, przed zupełną zatratą.

Czy również przez ów sposób kształtowania poetyckiego przekazu autor zdecydował się na formę oktostychu? Formę wyjątkowo trudną, bo wymagającą umiejętności delikatnego balansowania rytmem, zarządzania długością wersów, odpowiedniego modulowania dźwięku przy składaniu zwrotek. Czy jest w tym chęć powrotu, również symbolicznego, do siebie z przeszłości (Szewc debiutował przecież właśnie oktostychami – i to na łamach „Akcentu” – w 1980 roku)? A może należy to potraktować jako dowód konsekwencji – wielkiej konsekwencji, której znaczenia w literaturze nie da się przecenić – objawiającej się w ciągłych powrotach do spraw już opisywanych. Zza płynnego rytmu nowego tomu wychyla się twórca, który chce patrzeć na świat w całości, jak wszyscy wybitni poeci przed nim. Czesław Miłosz, Jarosław Iwaszkiewicz (przypomnijmy, że w 1919 roku, skamandryta zadebiutował tomem Oktostychy,mając jeszcze żywo w pamięci swoją rodzimą Ukrainę), dwaj wybitni Tadeusze – Nowak (kto „gorzką zieleń” z jego wierszy rozpozna u Szewca, temu roztoczańskiego konika z rzędem) i Śliwiak.

W Zielonym aniele świat to mała planeta – podobna do makówki kołyszącej się na wietrze u Miłosza z Przypowieści o maku. Niewiele na tej planecie: trochę ptaków, trochę ludzkich, a trochę „krecich, mysich i owadzich spraw” – malutka prowincja i jej ciemne zakątki. Ale z jej środka strużką wypływa czysta, wspaniała poezja.


Piotr Szewc: Zielony anioł i inne oktostychy. Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Kraków 2023, ss. 79.