„Patrzę na świat od dołu…”
Marek Andała, niezwykły artysta z Kazimierza Dolnego nad Wisłą
(…)
W owym momencie Marek Andała odkrył dla siebie nie tylko wspomniane progi i starte drzwi, ale także fragmenty murów zabytkowych kościołów i kamienic, zwykłych piaszczystych i brukowanych dróg oraz otaczającej natury, głównie w postaci drzew, rosochatych pni i pozbawionych liści gęstych gałęzi, które stały się motywem przewodnim jego kolejnych – malowanych konsekwentnie już od ponad dwudziestu lat – kompozycji. Szczególnych, zdecydowanie horyzontalnych, najczęściej o wymiarach 35 x 95 cm (sic!), tworzonych przy użyciu pasteli olejnych. Ale widz bardzo często nie zdaje sobie sprawy, że artysta posługiwał się tą specyficzną techniką. Można wręcz odnieść wrażenie, że zostały namalowane przy użyciu farb olejnych. Z reguły cechuje je bowiem nie tak typowa dla techniki pastelowej delikatna i najczęściej jasna gama kolorystyczna, lecz mocne, pełne kontrastów, w tym światła i cienia, zestawienie intensywnych i ciemnych plam barwnych. Tak jakby świat, w którym żyje artysta, ograniczał się wyłącznie do niemającej początku i końca nocy, kiedy to przy blasku księżyca długie cienie rzucane przez drzewa, schody, gzymsy, mury czy okapy zabytkowych domów i kościołów pobudzają wyobraźnię, budując atmosferę tajemniczości i niedopowiedzenia.
O ile wcześniejsze kompozycje abstrakcyjne nie miały tytułów, to w tym przypadku Marek Andała nie jest już tak konsekwentny. Jego mikroskopijną, pełną osobistych artefaktów pracownię na tyłach galerii kazimierskiej opuszczają bowiem zarówno obrazy bez tytułów, jak i takie, w których pojawiają się najczęściej krótkie, jednowyrazowe dopełnienia warstwy picturalnej kompozycji. Z jednej strony pozwalają one na identyfikację – przynajmniej częściową – przedstawionego fragmentu natury Kazimierza Dolnego lub jego okolic, z drugiej zaś zdają się sugerować, że obraz należy do nieformalnego cyklu kompozycji na ten sam temat. Takie wrażenie można odnieść, patrząc np. na Stare drzewo, Drzewa, Pomiędzy, Nocą czy W lesie,a więckompozycje powstałe w latach 2015-2018, których wspólnym mianownikiem jest natura niezniszczona jeszcze przez postęp cywilizacyjny. Z kolei naturę ujarzmioną przez człowieka obrazuje kilka wersji wyjątkowo malowniczego tematu Droga i Grodarz,na co dzień niepozornego, płytkiego i leniwie przepływającego przez Kazimierz Dolny strumienia,który w okresie wiosennych roztopów potrafi zamienić się w groźny i niszczycielski żywioł.
Ale chyba za najciekawsze, najbardziej dojrzałe plastycznie, wzbudzające najwięcej emocji należy uznać te kompozycje pastelowe Marka Andały, w których pojawia się zarówno zabytkowa architektura ukochanego Kazimierza Dolnego, jak i krakowskiego Kazimierza, a nawet poznanych w trakcie wojaży zagranicznych Jerozolimy i Betlejem. Rzecz charakterystyczna, artysta nie przedstawia wzbudzających jego emocje całych obiektów architektonicznych w najbardziej charakterystycznym ujęciu (np. widok na elewację frontowąen face), z położeniem nacisku na powszechnie znane i rozpoznawalne szczegóły i detale, lecz wybiera starannie ich niewielkie – ale jego zdaniem najciekawsze pod względem malarskim – fragmenty, z reguły marginalne, nierzucające się w oczy. Nic więc dziwnego, że postronnemu widzowi bardzo trudno na ich podstawie zidentyfikować, o jaki kościół, kamienicę czy mur artyście chodziło. Jakby tego było mało, Marek Andała, komponując je na płaszczyźnie obrazu, stosuje rożne punkty widzenia, różne perspektywy i skróty. Wprowadza starannie zaprogramowany chaos, który scala i porządkuje wysmakowana, z reguły ciemna – z dużą ilością złamanych brązów, czerni i szczerości – gama kolorystyczna. Takimi obrazami są: Przy św. Annie, Tunel, Mur klasztorny, Kościół, Ściana i aż trzy wersje Muru, wszystkie namalowane w latach 2011-2013.
Bez wątpienia tym, co wyróżnia pastele Marka Andały, nie jest ich nietypowy, mocno wydłużony format czy wycinkowe ujęcie natury i dzieł rąk ludzkich, lecz przede wszystkim światło. Nigdy nie jest to światło słoneczne, akcja obrazów toczy się bowiem z reguły – o czym była już mowa – nocą, o zmierzchu lub tuż przed świtem. Niekiedy pojawia się światło niewidocznego księżyca, ale najczęściej jest to światło sztuczne, rozjaśniające mroczną przestrzeń planu pierwszego, z niewidocznych – znajdujących się poza kadrem – latarni. Zazwyczaj są to strumienie światła ciepłego, pełnego życia i nadziei, ale bywa, że i trupio zimnego. To ono, sącząc się delikatnie lub rozrywając gwałtownie ciemność nocy, buduje niepowtarzalny nastrój, klimat poszczególnych kompozycji. I mimo że nie sposób uznać Marka Andałę za twórcę obrazów religijnych, to jednak niektóre z jego wyjątkowo skromnych formalnie i treściowo kompozycji, jak np. Miejsce, Wejście – Bazylika Grobu (obie z 2015 roku) czy Światło (2011), dzięki niezwykłemu wykorzystaniu światła są wręcz przesycone mistycyzmem i sacrum i znakomicie nadają się do wnętrz kościołów.
(…)