Rehumanizacja przestrzeni
Odkrywanie Gdańska: Czesław Podleśny i Mleczny Piotr
(…)
Czesław Podleśny, dla którego od samego początku kariery artystycznej motywem przewodnim jest właśnie człowiek, zwłaszcza jego anonimowa postać, rzuca się w wir pracy. Powstaje cały szereg oryginalnych, niezwykle dynamicznych kompozycji przestrzennych (rzeźb i assemblage), przy komponowaniu których artysta wykorzystuje różne materiały, zwłaszcza tak mu bliską ceramikę, metal, drewno i tkaniny. Ludzie w rzeźbach Podleśnego to z reguły postacie po przejściach, okaleczone, pozbawione rąk, nóg, o zdeformowanych torsach i głowach, bezbronne, a jednak żyjące, poszukujące swej przestrzeni w świecie, w którym tak naprawdę nie ma już dla nich miejsca. Artysta, tworząc z namysłem bliskich mu – chociaż programowo anonimowych – ludzi, kładzie nacisk przede wszystkim na kontrast form (miękkich z twardymi, pełnych z ażurowymi, obłych z kanciastymi), płaszczyzn (gładkich z chropowatymi, błyszczących z matowymi) oraz kolorów (naturalnych z wykreowanymi specjalnie na potrzeby danej kompozycji). W połączeniu z dużą ilością wysmakowanych i bardzo różnorodnych detali ludzie Podleśnego przykuwają uwagę, zachęcają wręcz do oglądania ich z każdej strony. Bo chociaż artysta z góry zakłada, z której strony powinno się kontemplować jego rzeźby, to jednak dzięki świetnemu czuciu formy w przestrzeni wzbudzają one ogromne emocje, intrygują, a nawet prowokują do dotykania i zaglądania – o ile to możliwe – do ich wnętrza. Nie należy również zapominać o kontekście miejsca, gdzie i jak są ustawiane poszczególne figury, w plenerze czy w przestrzeni sal wystawowych. Czesław Podleśny przywiązuje do tego wielką wagę, można wręcz odnieść wrażenie, że poszczególne dzieła powstają głównie po to, aby „rozmawiać” zarówno ze sobą, jak i nade wszystko prowadzić dialog z widzami o miejscu i roli jednostki, z reguły samotnej oraz bezbronnej, w ciągle zmieniającym się świecie.
To wówczas – a więc w latach 1985-1990 – powstają kompozycje o bardzo zróżnicowanej wielkości, od stosunkowo niedużych po mierzące ponad dwa metry wysokości lub długości, jak m.in.: Bimbrownik (1986, metal, 70 x 50 x 40 cm), Pilot (1987, ceramika, metal, tkanina, 60 x 65 x 45 cm), Azylant (1987, metal, ceramika, tkanina, 160 x 60 x 50 cm), Zasłużony (1986, ceramika, tkanina, metal, 155 x 80 x 65 cm), Przez lata tułaczki (1989, ceramika, metal, tkanina, drewno, 200 x 180 x 65 cm), Zasłużony między zasłużonymi (1989, metal, drewno, 200 x 70 x 60 cm), a także Pospolite ruszenie (1990, ceramika, metal, tkanina, 250 x 90 x 60 cm) czy szalenie wizyjny Św. Sebastian (1990, metal, drewno, tkanina, 180 x 80 x 70 cm).
W 1990 roku, po ostatniej trzynastej wystawie grupa …kim jesteś przestaje istnieć, chociaż formalnie nie została nigdy rozwiązana. Jej członkowie rozpoczynają działalność na własną rękę. Czesław Podleśny bierze udział w plenerze ceramicznym Nie tylko my zorganizowanym w fabryce porcelany w Wałbrzychu. Tam spotyka artystów ceramików z USA – Denisa i Bena Parksów, którym towarzyszy ekipa kręcąca film o ich artystycznych podróżach w Europie. Zaprzyjaźnia się z nimi, co owocuje zaproszeniem go do udziału w pierwszej na gruncie amerykańskim – w 1992 roku – wystawie współczesnej ceramiki wschodnioeuropejskiej (Contemporary East European Ceramics, Clay Studio, Philadelphia). W efekcie jest jednym z 74 artystów z dawnego bloku wschodniego.
Fakt ten zmienia w istotny sposób jego dotychczasowy rytm życia i miejsce w sztuce współczesnej. I chociaż nie jest artystą anonimowym, ma przecież za sobą nie tylko trzynaście wystaw w ramach grupy …kim jesteś,kilka wystaw indywidualnych i udział w wielu wystawach zbiorowych, to jednak dopiero teraz wydaje mu się, że cały świat stanął przed nim otworem. Rozpoczyna podróże na międzynarodowe sympozja i plenery oraz wystawy organizowane na trzech kontynentach, w tym w USA, Niemczech, Hiszpanii, Włoszech, Czechach, a nawet w Korei Południowej. I tak m.in. trzy różne instytucje artystyczne zapraszają go do Nowego Jorku, w 1993 roku Maryland Institute College of Art w Baltimore powierza mu przeprowadzenie programu artystycznego ze studentami, w kolejnym zaś roku zostaje artystą rezydentem w Clay Studio w Filadelfii i Pottery School w Tuscarora w Nevadzie, gdzie również dzieli się swoją wiedzą z gronem uzdolnionych studentów. Po powrocie z USA w 1995 roku, wykorzystując zdobyte doświadczenie zawodowe i pedagogiczne, Podleśny próbuje odtworzyć zamkniętą od 15 lat pracownię ceramiki w zakopiańskim liceum. Niestety mimo opracowania (wspólnie z dwoma młodymi nauczycielami) bardzo ciekawego programu, uwzględniającego międzynarodową współpracę i wymianę uczniów z analogicznymi szkołami w USA, nic z tego nie wychodzi. Koncentruje się więc na działaniach stricte artystycznych realizowanych już w Gdańsku, chociaż w Zakopanem zostaje jego dom i pierwsza własna pracownia z prawdziwego zdarzenia.
Powstają nowe kompozycje zarówno stricte rzeźbiarskie, jak i klasyczne assemblage, w których Czesław Podleśny wykorzystuje cały szereg rożnych materiałów. Obok niezmiennie ulubionej ceramiki i zdegradowanych, zniszczonych metalowych części maszyn, urządzeń technicznych czy sprzętu gospodarstwa domowego, będących nadal znakiem rozpoznawczym niepowtarzalnego stylu artysty, pojawiają się kamień i drewno – to samo, które w latach nauki w liceum nie wzbudzało jego entuzjazmu. Tym razem jest jednak inaczej, wydaje się, że Podleśny odkrył – na potrzeby własnego warsztatu – nowe możliwości wyrazowe drewna. Co prawda w dalszym ciągu jego uwaga jest skoncentrowana na postaci ludzkiej, ale teraz działa ona na widza przede wszystkim prostą, zdecydowanie syntetyczną i zmonumentalizowaną formą, podczas gdy tak liczne i wysmakowane detale charakterystyczne dla futurystycznych figur konstruowanych z metalowych części, do pewnego stopnia bliskich robotom z serii filmów Terminator, Gwiezdne wojny czy Blade Runer 2049, zostają zredukowane do niezbędnego minimum. Taką rzeźbą jest bez wątpienia Anioł śmierci (1996, drewno, 110 x 50 x 40 cm). To szeroki u podstawy, zwężający się ku górze pień starego, popękanego drzewa, z biegnącą przez całą wysokość szczeliną od frontu, w której pojawia się – w zwieńczeniu – wąska, człekokształtna głowa, przypominająca posągi z Wyspy Wielkanocnej. Jeszcze bardziej monumentalne i zblokowane są Mówca (1997, drewno, 205 x 80 x 80 cm) czy Czekając na (1997, drewno, 220 x 190 x 100 cm), natomiast Spotkanie (1996, drewno, 270 x 70 x 480 cm) to apokaliptyczna wizja niszczonej bezmyślnie przez człowieka natury, którą symbolizują dwa ustawione ukośnie pnie drzew, odarte brutalnie z kory, pozbawione gałęzi i liści. Łączy je leżący na ziemi pomiędzy nimi, tak samo nagi i bezbronny, długi i cienki pień trzeciego drzewa.
Równie monumentalne są rzeźby kamienne Czesława Podleśnego. Widać w nich jeszcze większą skłonność artysty do syntetyzowania, którą wymusza jednak – do pewnego stopnia – obróbka twardych materiałów, m.in. rożnych gatunków granitu. Taki jest Pamiętnik z Ichon (1998, 220 x 70 x 70 cm), wyrzeźbiony na plenerze w Korei Południowej. To ustawiony na zgeometryzowanym cokole czworoboczny słup pokryty płytko rzeźbionymi reliefami, z nieregularną bryłą kamienia na szczycie. Z kolei w Hiszpanii Podleśny zrealizował Pomnik kraba (1997, czarny granit, brąz, ponad 2,5 m wysokości). Także i w tym przypadku mamy do czynienia ze słupem ozdobionym delikatnymi reliefami, tyle że jest on mniej regularny i wyrasta ze stożkowej (przypominającej szczyt góry) podstawy, w zwieńczeniu zaś rozsiadł się wygodnie odlany w brązie krab. Pomnik pełni funkcję fontanny. I jeszcze jedna rzeźba odkuta w kamieniu, tym razem we Włoszech – Światowid (1998, 220 x 140 x 100 cm). Spersonalizowany przez Podleśnego słowiański bóg wojny i urodzaju to wyrastająca bezpośrednio z ziemi, ukazana w trzech czwartych, silnie zgeometryzowana postać ludzka ze skrzyżowanymi na piersi rękoma i głową o czterech twarzach utrzymaną w stylistyce głów z sarkofagów etruskich.
(…)
Całość w wydaniu papierowym i na www.nexto.pl albo www.e-kiosk.pl