Kryminał bez właściwości
Michał Witkowski jako autor jest marzeniem każdego wydawcy. Nie unika dziennikarzy, a o swoich książkach mówi chętnie. Nie tyle w niszowych magazynach literackich, które poza wąskim gronem akademików czytają nieliczni, ile w wysokonakładowych kolorowych gazetach dla kobiet.
Pisarz sprawia wrażenie, że jest zawsze dostępny on-line – pozostaje w kontakcie z czytelnikami za pomocą swej strony internetowej i konta na Facebooku. Częścią promocji Drwala, jego najnowszej publikacji, stały się krótkie filmiki z autorem w roli głównej. W serwisie You Tube można było posłuchać, jak mówi on o fenomenie „luja” albo czyta fragmenty swej książki. Zresztą Witkowski kolejne powieści chętnie wydaje w formie audiobooków. W ten sposób bez problemu wkracza w świat popkultury.
(…)
Ale po lekturze Drwala wydaje się, że wcześniejsze książki są ze sobą w pewien sposób związane – dzieje się tak dlatego, że najnowszą powieść Witkowski stworzył jakby w opozycji do nich. Chętnie mówił o tym m.in. w wywiadzie udzielonym Dorocie Wodeckiej, gdy zwierzał się, że „kryminał chciał napisać od zawsze”. Kryminał ten miał pozwolić mu odciąć się od tego, co stworzył do tej pory. Miał wyrwać go ze świata warszawskiego glamour i świecących cekinów. Przede wszystkim chciałem odejść od stylu „Barbary” i „Margot”, od kampu, teatrzyku, fajerwerków, kabaretu. Potrzebowałem ponurego realizmu, surowości, czegoś jak rąbanie drewna. Usiłowałem jak najmniej ubarwiać i przesadzać, trzymać się jak najdalej od groteski. Myślę, że następna książka będzie jeszcze bardziej surowa, bo tu wciąż nie do końca to wyszło – mówił Witkowski na łamach „Gazety Wyborczej”. Już nawet okładka Drwala świadczy o owej próbie odcięcia – różu pamiętanego z pierwszego wydania Margot na niej nie uświadczymy, odnajdziemy za to subtelną czerń, okraszoną (a jakże!) symboliczną grafiką.
(…)
____________________________
Michał Witkowski: Drwal. Świat Książki, Warszawa 2011, ss. 443.