Jan Józef Szczepański o powinnościach pisarza
Stanisław Lem, najbliższy obok Zbigniewa Herberta i równie wieloletni – bo przez pięć dekad – przyjaciel Jana Józefa Szczepańskiego (1919-2003), nazwał autora Polskiej jesieni (powieści wydanej w 1955 roku, a pisanej w latach 1940-1949) „nieludzkim wyjątkiem”, autorem, który „nigdy nie był zewnątrzsterowny” i nie musi wstydzić się – co stwierdził Jerzy Turowicz – ani jednego zdania, które napisał. Uważał też jednak, że dzieło Szczepańskiego jest jak wysoka skalna ściana bez uchwytów, „cholerna, ale gładka”, i łatwiej powiedzieć, jakim pisarzem Szczepański nie jest, aniżeli jakim jest1.
Według Lema trudno wyjaśnić, skąd proza Szczepańskiego bierze wewnętrzną siłę, sprawiającą, że jego książki wydają się przy pierwszym zetknięciu prostsze, zwyczajniejsze, skromniejsze od obrazu, jaki pozostawiają w pamięci czytelnika. To dzieła, które nie chcą się zestarzeć. Po upływie lat – nie bardzo wiadomo w jaki sposób – nabierają jeszcze żywszych barw, nie przestają przemawiać do następnych pokoleń jak tyle innych sławnych niegdyś utworów, po które już nikt, poza historykami literatury, nie sięga. Dziś wiemy sporo o tym, jakim pisarzem jest Szczepański, m.in. dzięki jego wypowiedziom autointerpretacyjnym i edycji Dziennika2 oraz analizom przedstawionym przede wszystkim przez Krzysztofa Dybciaka, Adama Michnika, Andrzeja Sulikowskiego, Beatę Gontarz i Andrzeja Wernera, a także Annę Nasiłowską, która dostrzegła nieoczywisty realizm i poetycki artyzm autora Portek Odysa (1954)3. Mamy przy tym pewność, że niepodobna wyjaśnić wewnętrznej siły tego dzieła w jego znaczeniu i całokształcie bez uwzględnienia przeświadczeń Szczepańskiego o powinnościach pisarza: wobec rzeczywistości historycznej i współczesnej, wobec epoki, pokolenia, czytelników, wartości moralnych i estetycznych, lecz także wobec literatury jako dziedziny sztuki i wobec siebie samego. Czyli, w gruncie rzeczy, zarówno wobec sumienia i prawdy (czy, mówiąc precyzyjniej, wobec autentyku rzeczywistości – bo czymże jest prawda, ta tajemnica, do której literatura wciąż na nowo szuka przystępu?), jak też wobec dobra i piękna.
I Werner, i Sulikowski zwracają uwagę na uporczywą dążność Szczepańskiego do „sprzeciwiania się nicości” oraz na wyrażone przez niego niebezpośrednio i jednorazowo przekonanie, że prawdziwym osiągnięciem pisarstwa i nagrodą dla pisarza jest zbawienie – zbawienie przez sztukę. Oba te sformułowania pochodzą z opowiadania Autograf (1977), którego bohater, stary pisarz, Czech, Kroat, a najpewniej Polak, otrzymuje ważne wyróżnienie, prawdopodobnie literacką Nagrodę Nobla. Zapytany na konferencji prasowej przez dziennikarza, co uznałby za swoją prawdziwą nagrodę, odpowiada: „zbawienie”. Wieczorem zaś, w hotelu, krótko przed niespodziewaną nagłą śmiercią, rozważa: Do końca sprzeciwiać się nicości. To jest właśnie droga zbawienia. (…) rzecz w tym, żeby nie wyrzec się nadziei uwierzenia w ostateczny sens wszystkiego. W rozmowie z Krystyną Nastulanką, zapytany o motyw zbawienia, autor Autografu odrzekł, że miał na myśli Wszystkie te aspiracje oczyszczania się, usprawiedliwienia, wyrażające się zresztą rozmaicie w zależności od tego, czym się człowiek zajmuje. Bo wydaje się, że każdy człowiek obdarzony zmysłem moralnym – a takich jest przecież wielu – dąży do tego celu dostępnymi sobie środkami. Dla mnicha tym środkiem będzie modlitwa, dla pisarza – spełnienie jego profesjonalnego obowiązku, którego warunkiem i podstawowym kryterium jest prawda. A znaczenie oczyszczające prawdy jest nie do przecenienia4. Czytając tę odpowiedź, Werner konstatuje: Chyba jednak było to coś więcej niż oczyszczenie i usprawiedliwienie, ale osoba pytająca nie okazała się tym razem równie zdeterminowana, co rudy dziennikarz z „Autografu”, i pozwoliła umknąć pisarzowi, który nie użyje po raz drugi pojęcia tak nieostrożnego i zobowiązującego. Choć może i jeszcze raz pozwolił sobie na nieostrożność, bo czyż nie jest nią słówko „prawda”?5. Unik Szczepańskiego bardziej niż na brak determinacji rozmówczyni wskazuje chyba jednak na jego sporą samoświadomość, którą powodowany wielokrotnie przypominał o wysokiej, trudnej cenie, a nawet winie wpisanej w literacką profesję, w czym dorównywał mu chyba tylko Czesław Miłosz (co – nawiasem mówiąc – nie unieważnia dawnego, znanego antagonizmu między tymi dwoma artystami w kwestii pisarskich postaw wobec rzeczywistości). Zamykam więc ten akapit fragmentem z Portek Odysa: Zawód pisarza jest pod wieloma względami zawodem wstydliwym. Tak, wstydliwym. Ileż to skarbów trzeba ludziom wykraść podstępem, ile zazdrośnie strzeżonych schowków odsłonić, ilu rzeczom zmienić przemocą wymiary i proporcje, aby złożyły się na harmonijną wizję, wizję, która w mniemaniu autora ma stanowić szlachetniejsze wydanie rzeczywistości. Nieliczni tylko czytelnicy i nieliczni widzowie dramatów zdają sobie zapewne sprawę z tego, że smak dostarczanej im strawy wydobywa się z rzeczywistych cierpień i rzeczywistych radości, które stanowią czyjąś bezcenną wartość i nie są na sprzedaż. Że autor zdobywa te rzeczy drogą nadużyć, krzywdząc swoje modele bez ich zgody, a często nawet bez ich wiedzy. Jeżeli jest to tajemnicą zawodową, zdradzam ją teraz. I niech każdy o tym wie. I niech nie ma złudzeń.
Trudno komuś, kto „nadużywa”, „krzywdzi”, ma poczucie moralnego dyskomfortu – jeśli nie winy i wyrzutów sumienia – mówić o zbawieniu przez sztukę i o prawdzie. Nie można też jednak powiedzieć, żeby Szczepański – człowiek radykalnie wolny – pisał i postępował, przyjąwszy na wstępie jakiś zewnętrzny, spetryfikowany kodeks norm i wartości. Lektura kolejnych powieści, opowiadań, reportaży, szkiców i w końcu Dziennika przekonuje, że powinności pisarskie formowały się w tej twórczości w sposób naturalny i podobnie jak wylatująca o zmierzchu sowa Hegla definiowane czy nazywane były dopiero wówczas, gdy wyjawiały swe pewne istnienie. Procesowi temu, przypominającemu sublimację czy esencjonalizację, towarzyszyły autentyzm doświadczania i szczerość przeżyć, zdroworozsądkowa uczciwość i rodzaj rzetelności moralnej, złączonej z odpowiedzialnością, lojalnością wobec rzeczywistości i spolegliwością okazywaną wraz z empatią bliźnim, czyli także postaciom literackim. Wszystko to po stronie pisarza sumuje się w owym – przywołajmy sformułowanie Paula Tillicha – męstwie bycia, a po stronie świata przedstawionego w szukaniu widma wyrazu obiektywnej prawdy, rozumianej jako autentyk rzeczywistości. Wypada zgodzić się z Beatą Gontarz, że w przypadku Szczepańskiego powinności pisarza – choć nie wszystkie – krystalizowały się w relacji z rzeczywistością zewnętrzną i jej okolicznościami, więc przede wszystkim na tym tle powinny być rozpatrywane. Co jednak sprawia, że mimo wszystko – powiem prowokacyjnie – wśród tych cech (wyposażony w nie właściciel nie uznawał w nich przymiotów, lecz właśnie powinności) ukształtował się nie harcerz czy rycerz (a może: nie tylko rycerz), lecz przede wszystkim rasowy pisarz? I do jakiej pisarskiej gildii prowadziły go własne, wydaje mi się, że wrodzone, skłonności?
(…)
1 Rozmowa na koniec wieku. Stanisław Lem i Jan Józef Szczepański. Rozmawiają T. Fiałkowski i M. Okoński, „Tygodnik Powszechny” 1994, nr 8, ss. 1 i 8.
2 J. J. Szczepański: Dziennik, tom I, 1945-1956 (Kraków 2009); tom II, 1957-1963 (Kraków 2011); tom III, 1964-1972 (Kraków 2014); tom IV, 1973-1980 (Kraków 2015); kolejne tomy – w opracowaniu Michała Szczepańskiego – w przygotowaniu.
3 Zob. K. Dybciak: Pisarz pokolenia spełnionej Apokalipsy (w:) tegoż: Gry i katastrofy. Warszawa 1980; A. Michnik: Szlak Conrada (w:) tegoż: Z dziejów honoru w Polsce (wypisy więzienne). Paryż 1985; A. Sulikowski: „Nie można świata zostawić w spokoju”. O twórczości Jana Józefa Szczepańskiego. Lublin 1992; B. Gontarz: Pisarz i historia. O twórczości Jana Józefa Szczepańskiego. Katowice 2001; A. Werner: Wysoko. Nie na palcach. O pisarstwie Jana Józefa Szczepańskiego. Kraków 2003; A. Nasiłowska: Czy Jan Józef Szczepański jest pisarzem historycznym? Wystąpienie 4 marca 2002 roku w PEN Clubie w Warszawie podczas uroczystości wręczenia pisarzowi Nagrody im. Jana Parandowskiego za całokształt twórczości (druk: „Gazeta Uniwersytecka Uniwersytetu Śląskiego”, Katowice 2002, nr 7 (96).
4 Coraz nowe i nowe próby. Z Janem Józefem Szczepańskim rozmawia Krystyna Nastulanka. „Polityka” 1980, nr 47, s. 9.
5 A. Werner: Wysoko. Nie na palcach…, dz. cyt., s. 108.