Bliźniaczki
Mówiąc między nami – magister Witalis –
często powtarzał turystom:
są wspaniałe i najpiękniejsze na Manhattanie
na pewno umrą młodo.
Rumienił się przy tym jak Jan Chrzciciel,
sam nie rozumiejąc, że takie proroctwo
może się spełnić.
Kiedy 11 września rano
szatańscy samobójcy Koranu
spadli z jasnego nieba jak pioruny,
obu bliźniaczkom rudymi płomieniami
zajęły się włosy,
od eksplozji zbiorników z benzyną
spierzchły wargi i na całym ciele zmarszczył się naskórek,
tracąc raptownie świadomość,
obie osunęły się na kolana.
Kłęby rozżarzonych chmur
uciekały w górę, wlewały się w miasto,
topione żelazo mieszało się z krwią,
kości płonących zmieniały się w pył,
wiatr poruszał wargami, palcami,
syczącymi dźwiękami sylab,
tych po których przyszli już aniołowie.
Witalis czuł jak zmniejsza się planeta,
gasną i zapalają znicze historii,
między wszystkimi narodami
szukającymi zemsty rozlewa się żółć
a Wielka Bestia
wypluwając z gardzieli popiół
wdrapuje się na obolały kontynent.