In memoriam. Marian Makarski – artysta malarz
Po raz pierwszy usłyszałem o Marianie Makarskim na początku lat 70. XX wieku. Byłem wówczas studentem historii sztuki w ówczesnej Sekcji Historii Sztuki KUL (obecnie Instytut Nauk o Sztuce). Ponieważ w programie studiów nie było zajęć ze sztuki współczesnej, głodni wiedzy z tej sfery, a zarazem zachęcani przez naszego wykładowcę prof. Jacka Woźniakowskiego (duchowego ojca awangardowej Grupy Zamek z lat 50. XX wieku) do poznawania wszystkiego, co działo się w sztuce po 1945 roku, chodziliśmy w kilkuosobowej grupie przyjaciół na niemal wszystkie wernisaże w Biurze Wystaw Artystycznych mieszczącym się w budynku Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Hieronima Łopacińskiego przy ul. Narutowicza 4. W trakcie jednego z takich wernisaży moją uwagę zwrócił starszy (jak mi się wówczas wydawało, chociaż w rzeczywistości miał zaledwie 44 lata) mężczyzna średniego wzrostu, z bujną, kruczoczarną czupryną, ubrany w nienagannie skrojoną marynarkę, spod której widać było elegancką koszulę, z nieodłączną – jak się później okazało – wzorzystą, fantazyjnie zawiązaną apaszką pod szyją. Co chwilę podchodziły do niego wyraźnie zafascynowane kobiety w różnym wieku. Był to Marian Makarski – ze zniewalającym uśmiechem i wyczuwalnym luzem, żywo gestykulując, opowiadał uroczym słuchaczkom zabawne anegdotki i dykteryjki oraz prawił nieustająco komplementy, które spotykały się z żywym oddźwiękiem. Jednym słowem, prawdziwybon vivant, w pełni świadom swojej pozycji i znaczenia w tym szczególnym gronie.
Ale przecież Marian Makarski był nie tylko duszą towarzystwa, kulturalnym i wyjątkowo inteligentnym, wszechstronnie wykształconym mężczyzną, wyjątkowo wrażliwym na piękno otaczających go kobiet. To także, a właściwie przede wszystkim – o czym dowiedziałem się już znacznie później – interesujący artysta, malarz z powołania, architekt z wykształcenia, pracownik naukowo-dydaktyczny z zamiłowania czy wreszcie intrygujący, mający dużo ciekawego do przekazania swym czytelnikom wrażliwy pisarz. W razie potrzeby potrafił również przeistoczyć się w krytyka sztuki, okazjonalnego komentatora najciekawszych wydarzeń w życiu artystycznym miasta i regionu czy wreszcie obserwatora zagadnień stricte naukowych, zwłaszcza tych dotyczących rozwoju urbanistycznego ukochanego przezeń Kazimierza Dolnego na przestrzeni wieków. Słowem, prawdziwy człowiek renesansu, który wszystko, co robił, realizował z godną pozazdroszczenia pasją i zaangażowaniem.
W trakcie wspomnianych wernisaży, jako młody i niedoświadczony towarzysko człowiek, nie ośmieliłem się nigdy zaczepić Mariana Makarskiego, nawiązać z nim rozmowy. Do pierwszych kontaktów doszło między nami dopiero w latach 80. Wtedy też, w 1982 roku, dzięki zaprotegowaniu mnie przez Dominika Opolskiego redaktorowi naczelnemu kwartalnika literacko-artystycznego „Akcent” Bogusławowi Wróblewskiemu znalazłem się w gronie współpracowników pisma, a od 1985 roku pełnię funkcję redaktora działu plastyki.
Autentyczna pasja twórcza Mariana Makarskiego, nieustanna potrzeba wypowiadania się na różnych płaszczyznach, zarówno przy użyciu pędzla, jak i pióra, musiała – wcześniej czy później – doprowadzić go do redakcji kwartalnika. Nic więc dziwnego, że już w pierwszej połowie lat 80. ujrzał światło dzienne jego świetny esej W Lublinie i nie tylko (Kilka uwag o plastyce czterdziestolecia) („Akcent” 1984, nr 2, ss. 36-44). Esej wręcz doskonały, z elementami osobistymi, ale i podstawową faktografią, w tym m.in. wspaniałymi uwagami na temat Zenona Kononowicza, wybitnego lubelskiego kolorysty, który również był zauroczony Kazimierzem Dolnym i którego Makarski bardzo cenił i się z nim przyjaźnił. W początkowym okresie funkcjonowania „Akcentu” (kwartalnik powstał w 1980 roku) był to pierwszy tak duży i poważny tekst o charakterze przekrojowym poświęcony plastyce lubelskiej, której czołowi reprezentanci zaczęli się pojawiać regularnie na łamach pisma już w latach następnych.
Parę numerów później ukazał się napisany przez jego przyjaciela Zbigniewa Strzałkowskiego, historyka sztuki, poetę i grafika, jednego z moich nauczycieli akademickich, esej Filozofia kolorów Mariana Makarskiego („Akcent” 1986, nr 2, ss. 132-134). Autor trafnie podkreślił rolę i znaczenie koloru w malarstwie lubelskiego artysty.
Z kolei Alina Kochańczyk przeprowadziła z Marianem Makarskim – już wiele lat później – ciekawą rozmowę poświęconą jego twórczości prozatorskiej (Jeszcze nie wszystko powiedziałem. Rozmowa z Marianem Makarskim, „Akcent” 1998, nr 4, ss. 146-151), zawierającą fragment jednego z jego tekstów (On, ss. 151-153) oraz fotografię portretową artysty i reprodukcje trzech jego obrazów.
Po raz niestety ostatni czytelnicy „Akcentu” mogli przeczytać o Marianie Makarskim na naszych łamach blisko 20 lat temu, kiedy to po opublikowaniu przez niego autobiograficznej powieści Dom mojego ojca (Lublin 2001) ogłoszona została jej entuzjastyczna recenzja pióra Stanisława Łukowskiego Dom z niebieską różą w tle („Akcent” 2002, nr 4, ss. 179-180).
(…)