Media wobec stereotypów narodowych na pograniczu
Pogranicze, wyznaczające centralny temat naszej konferencji, nie jest bynajmniej pojęciem jednoznacznym, nie tylko w treści, ale i w nakładanym na tę treść sposobie wartościowania. We współczesnym obiegu, w środowisku „Akcentu” także, a może nawet przede wszystkim, pojęcie pogranicza narodowego i kulturowego ma konotację wyraźnie pozytywną. Jest synonimem zbliżenia i otwarcia na inność traktowaną jako szansa wzbogacenia własnych doświadczeń. Kiedy przed paru laty prof. Stefan Sawicki głosił w auli KUL-u laudację Karla Dedeciusa, w związku z nadaniem mu zaszczytnego tytułu doktora honoris causa tego Uniwersytetu, nazwał znakomitego niemieckiego tłumacza polskiej literatury „człowiekiem pogranicza”. Człowiek pogranicza to ktoś wewnętrznie bogaty, znający dwa światy, dwie kultury, dwa języki, i zarazem rozumiejący ludzi z różnych stron granicy, akceptujący odmienności, zdolny do dialogu. Jest to obraz pogranicza i ludzi pogranicza wyidealizowany. W rzeczywistości pograniczność niesie nie tylko szanse, ale i zagrożenia. Zbliżenie może rodzić także niechęć, odrzucenie, nawet nienawiść. Stosunki Wschód – Zachód – powiedział na spotkaniu w Lublinie w r. 1987 Jan Paweł II – cechuje wzajemna fascynacja i zarazem odpychanie. Z punktu widzenia problematyki polsko-ukraińskich stereotypów, o których w dalszym ciągu tego wywodu chcę powiedzieć parę zdań, pogranicze bywa niestety także terenem pośpiesznych, więc nietrafnych uogólnień, podnoszenia szczególnych lub nawet indywidualnych przypadków do rangi zjawisk typowych, reprezentatywnych, traktowanych z kolei jako społeczna, narodowa norma i wpływających na postawy i zachowania ludzi. Twierdzę, że funkcjonujący dziś w Polsce, wysoce negatywny stereotyp Ukraińca, jest w istocie wytworem polsko-ukraińskiego bolesnego pogranicza i że stereotyp ten coraz wyraźniej zaczyna dziś wchodzić w konflikt z obrazem wschodniego sąsiada kształtującym się (kształtowanym?) w obiegu ogólnonarodowym i odpowiadającym współczesnej nowej relacji między oboma narodami.
Mimo że pogranicze polsko-ukraińskie ma ponadtysiącletnią historię, jego współczesny obraz został zdominowany (co zrozumiałe) przez wydarzenia ostatniego czasu, okresu II wojny światowej, a więc przez obraz tragicznych bratobójczych walk. Ich pamięć w społeczności Polaków jest wyjątkowo trwała, niejako zakrzepła w geście przeżytego przerażenia i odrazy, podtrzymywana przez popularne powieści i filmy (Łuny w Bieszczadach, Ogniem i mieczem), przez legendę Kresów i pamięć ludzi, którzy ucierpieli najbardziej. Oficjalne przyjazne gesty polityczne wymieniane od paru lat przez prezydentów Polski i Ukrainy są odbierane na ogół jako gesty strategiczne i jak się zdaje nie mają większego wpływu na myślenie potoczne Polaków.
Dopiero wizyta Papieża na Ukrainie latem 2001 roku stworzyła Polakom nową perspektywę widzenia Ukrainy, jej kultury, problemów, z jakimi borykają się jej mieszkańcy, w konsekwencji – perspektywę przełamania negatywnego obrazu wschodniego sąsiada, a w każdym razie przynajmniej wzbogacenia go o aspekty dotąd niedostrzegane. Wielki szacunek, z jakim najwyższy moralny autorytet mówił o historii i kulturze Ukraińców, miłość okazana przez Papieża Ukraińcom jako cierpiącym za wiarę chrześcijanom znalazły w Polsce szeroki społeczny oddźwięk. Czy trwały? To się okaże. Watykański pielgrzym unaocznił Polakom zapoznaną prawdę o tym, że z Ukraińcami łączy ich jedna wiara, mimo różnic obrządków i wyznań, rzeczy w końcu drugorzędnych. Chrześcijanie obojga narodów – tak Adam Bujak zatytułował swój album (Kraków 2001, Wydawnictwo „Biały Kruk”) dokumentujący pielgrzymkę Papieża na Ukrainę, nawiązując formułą tytułową do historycznej koncepcji „Rzeczpospolitej obojga narodów”. Polski stereotyp Ukraińca ma szansę po wizycie papieskiej wzbogacić się przynajmniej o jeden ważny wymiar, wymiar religijny.(…)