Skip to content
Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich.Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Nie mam czasu umierać. Z Rafałem Olbińskim o ilustracjach, inspiracjach i obrazach rozmawia Eliza Leszczyńska-Pieniak

Spis treści numeru 2/2019

Nie mam czasu umierać

Z Rafałem Olbińskim o ilustracjach, inspiracjach i obrazach rozmawia Eliza Leszczyńska-Pieniak

Eliza Leszczyńska-Pieniak: Pana życie można nazwać spełnieniem amerykańskiego snu o sukcesie. Jako młody człowiek tuż po studiach przyjeżdża Pan do Nowego Jorku i w niedługim czasie osiąga w swojej dziedzinie właściwie wszystko. Co trzeba było mieć, żeby z nieznanego grafika zza żelaznej kurtyny przemienić się w autora okładek dla takich pism jak „The New York Times” czy „Der Spiegel”?

Rafał Olbiński: Ja miałem zwitek plakatów, które zaprojektowałem w Polsce. Był rok 1981, Polski Instytut Kulturalny w Nowym Jorku zorganizował wystawę moich prac. Gdyby nie stan wojenny, pewnie wróciłbym na Boże Narodzenie do kraju, musiałem jednak zacząć zarabiać, a nie chciałem pracować na budowie czy jeździć taksówką.

E. L.-P.: W jednym z wywiadów powiedział Pan, że praca taksówkarza dawałaby Panu nie mniejszą satysfakcję niż malowanie obrazów.

R. O.: Rzeczywiście podoba mi się ten zawód, lubię jeździć autem, lubię też rozmawiać z ludźmi. Malowanie wymaga samotności, po dziesięciogodzinnym milczeniu w pracowni, przebywaniu z samym sobą i analizowaniu własnych myśli muszę to odreagować, więc jak mam szansę, to rozmawiam.

E. L.-P.: Wróćmy jednak do tego 1981 roku, takich nikomu nieznanych artystów głodnych sukcesu jest wielu, co Pan zrobił, że zauważono właśnie Pana?

R. O.: Zacząłem wydzwaniać do różnych wydawnictw, redakcji, agencji reklamowych. Słabo mówiłem po angielsku, ten bełkot mógł być intrygujący. Wykonywałem tych telefonów 20 dziennie, co 16 wzbudzał zainteresowanie.

E. L.-P.: Podziwiam upór.

R. O.: Odkryłem go w sobie w Stanach, wcześniej nie miałem o nim pojęcia. Ale tak – prawdę mówiąc – wszystko zaczęło się od tej mojej wystawy. Rozesłałem na nią z pięćset zaproszeń do najbardziej wpływowych osób w branży. No i przyszła cała Polonia i jeden dyrektor artystyczny ze znanego magazynu. Odciągnął mnie na bok: „Dziwne rzeczy robisz. Chore. Ale czasem takich chorych rzeczy używamy na okładkach”. Tam były rzeczywiście jakieś powykręcane głowy, trąbka wyrastająca z ucha. No i wziął mój telefon. Zadzwonił po dwóch miesiącach, potrzebowali okładki o bezsenności. Dostałem za nią 1200 dolarów. To były wielkie pieniądze w 1982 roku.

E. L.-P.: Wyobrażam sobie.

R. O.: Za 250 dolarów można było wynająć mieszkanie, nie najlepsze, ale zawsze. Potem był „The New Jork Times”, to mi otworzyło drzwi do innych wydawnictw. Jak ma się okładkę w takim magazynie, to już leci. Po pół roku mogłem normalnie funkcjonować, pracując w zawodzie.

E. L.-P.: Co Pana zachwyciło w Ameryce, że pozostał tam Pan prawie 35 lat?

R. O.: Ameryka i Nowy Jork to dwa różne światy, mogę sobie wyobrazić mieszkanie w Filadelfii, Bostonie, San Francisco, ale nigdy w Kansas City czy w Teksasie. Byłem w Houston dwa razy i czułem się jak przybysz z Marsa. W Nowym Jorku była w moim zawodzie najlepsza konkurencja na świecie. To tak jakby ktoś grał w jakimś polskim klubie sportowym i nagle dostał szansę pracy w Real Madryt. No to co wybrać? Wiadomo. Lepiej płacą, są najlepsi na świecie i dają ci szansę na rozwój. Z punktu widzenia zawodowego Nowy Jork był dla mnie świetnym miejscem.

E. L.-P.: Czym różniła się praca grafika w Polsce i Ameryce?

R. O.: W Ameryce ilustrator to jest ręka, czyli człowiek wykonujący cudze pomysły, najczęściej polecenia dyrektora artystycznego. W Polsce nikt nie narzucał mi pomysłów, musiałem sam kombinować, może dlatego miałem ich potem tak dużo. Kiedy dzwonił do mnie dyrektor artystyczny „Newsweeka” i dawał mi temat, przynosiłem 6-7 szkiców, inni graficy robili najwyżej dwa. On zwrócił na to uwagę i zatrudnił mnie do wymyślania okładek. To wymusiło konieczność myślenia wizualnego, musiałem też zmieścić się w czasie i robić to szybko. Okładka musiała być gotowa w ciągu, góra, dwóch dni.

E. L.-P.: Ma Pan na koncie jakieś czasowe rekordy?

R. O.: Okładka dla „Der Spiegel” powstała w ciągu czterech godzin. I dobrze wyglądała. Nauczyłem się szybko pracować i musiałem żonglować pomysłami, bo cały czas ich ode mnie wymagali. To najlepsza akademia, jaką można sobie wyobrazić.

(…)

 Dalszy ciąg w wydaniu tradycyjnym „Akcentu”.

Wpłać dowolną kwotę na działalność statutową.
"Akcent" jest czasopismem niezależnym. Wschodnia Fundacja Kultury -
współwydawca "Akcentu" utrzymuje się z ograniczonych dotacji
na projekty oraz dobrowolnych wpłat.
Więcej informacji w zakładce WFK Akcent.